Nasz drogi Proboszczu!
Przygotowywałeś nas do tej chwili powoli, od kiedy odszedłeś ze swojej funkcji, a potem, gdy siły zaczynały Cię stopniowo opuszczać i chorowałeś coraz bardziej.
Kiedyś staliśmy tutaj, słuchaliśmy Twojego mocnego głosu, którym przekonywałeś nas, że zbawienie duszy jest najważniejsze i nic nie jest warte jego utraty. Byliśmy wtedy pewni, że sam wierzysz w to gorąco. Upominałeś, tłumaczyłeś, czasem byłeś bardzo zdenerwowany, czasem szczęśliwy, gdy razem z nami przeżywałeś doniosłe święta i widziałeś, że naprawdę pragniemy Boga. Ileż naszych grzechów odpuściłeś w konfesjonale w imieniu Jezusa Chrystusa, jak wiele naszych dzieci ochrzciłeś na sumach o 11.15, uroczyście wprowadzając je do kościoła… ile małżeństw, pogrzebów…Wszystkie sakramenty, które tutaj przyjęliśmy były naznaczone Twoją powagą i poczuciem odpowiedzialności.
Znałeś nas dobrze jak ojciec-surowy, wymagający, ale zarazem bliski i godny zaufania. Twoja dobroć nie była łatwa, nie starałeś się nam podobać i sam mówiłeś, że nie taka jest Twoja rola. Chciałeś podobać się Panu Bogu, dlatego czasem zabolało Twoje upomnienie , czy krytyka, które zawsze ustawiały nas w perspektywie życia wiecznego. Jednak niejeden z nas mógłby zaświadczyć o Twojej łagodności i wrażliwości, dzięki którym umiałeś pocieszać strapionych.
Jak bardzo troszczyłeś się o wychowanie religijne dzieci. Pamiętamy do dzisiaj spotkania z rodzicami dzieci pierwszokomunijnych i Twoje rady, abyśmy tłumaczyli swoim dzieciom prawdy wiary, biorąc je na kolana, nie skąpiąc rodzicielskiego czasu i miłości. Drżeliśmy potem razem z nimi podczas egzaminów przed Pierwszą Komunią Świętą, na których wymagałeś naszej obecności.
Troszczyłeś się nie tylko o życie duchowe swoich parafian, ale także pomagałeś w potrzebie. Wiele lat opłacałeś obiady dzieciom z uboższych rodzin, dawałeś pieniądze, aby zapłacić za rekolekcje rodzicom dzieci pierwszokomunijnych, pomagałeś stowarzyszeniom, niepełnosprawnym, chorym i udzielałeś innej pomocy, o której zawsze miało być cicho, bo prosiłeś o dyskrecję. Jak bardzo przekonywująca była ta Twoja skromność!
Nasz kościół tyle zyskał podczas Twojej posługi, wypiękniał, umiałeś o niego dbać. Podejmując decyzje, kierowałeś się radami specjalistów, to także był wyraz skromności i pokory.
Kochany nasz Proboszczu, to Twoja sprawa, że górale z roku na rok coraz liczniej ubierali stroje regionalne. Zawsze podkreślałeś wartość tej kultury, lubiłeś nas w strojach, ceniłeś inicjatywy górali śląskich, wiedziałeś, że w góralskiej tradycji tkwi siła ducha i prawdziwe piękno, które mogą nas ocalić przed byle jakim życiem.
Byłeś z nami podczas ważnych wydarzeń, lubiłeś Istebną i swoich parafian, wiedzieliśmy, że nasz Pasterz jest człowiekiem z krwi kości, nie czuje się lepszy od nas, a zarazem, że dźwiga ogromną odpowiedzialność, przejmuje się złem, chce nas uchronić przed mocami piekielnymi i to jest najważniejsze. Byłeś mądrym i doświadczonym księdzem, analizowałeś trudne sytuacje, rozmyślałeś także o swoich decyzjach, potrafiłeś przyznać się do błędu, przeprosić, udzielałeś dobrych rad, umiałeś ustąpić miejsca następcy, chociaż niektórzy z nas w to nie wierzyli.
Kiedy usunąłeś się tak pięknie w cień, wciąż byłeś obecny w konfesjonale, teraz mogłeś dać nam więcej czasu, bo nie miałeś na głowie tylu spraw, którymi musi zajmować się gospodarz parafii. Nie raz można Cię było spotkać wychodzącego z kaplicy Dobrego Łotra, bo tam lubiłeś spędzać czas na modlitwie. Ten rodzaj Twojej obecności z nami wzruszał nas, a to, jak bardzo nam wtedy pomagałeś, oceni sam Pan Bóg.
Dzisiaj stoimy tutaj, a Ty już nie możesz nic nam powiedzieć, więc wysłuchaj nas, którzy Ci dziękujemy za Twoją wierną służbę, Twoje pasterzowanie przez te wszystkie lata, kiedy wiedzieliśmy, że choćby nie wiadomo co się działo, jesteś tutaj, wierny i czuwający nad istebniańskimi owieczkami, nawet tymi z rogatą duszą.
Jest nas dzisiaj tak wielu Twoich wychowanków: katechizowanych dzieci, ministrantów, lektorów, tych, których przygotowywałeś do bierzmowania, z którymi jeździłeś na pielgrzymki, wycieczki, o których do dzisiaj krążą legendy. Byłeś dobrym nauczycielem i wychowawcą, bo nigdy nie kłamałeś, a dobro i zło mierzyłeś właściwą miarą. Dzięki temu miałeś ogromny wpływ na to, kim i jacy jesteśmy. Obyśmy umieli Cię naśladować i obierać jak najprostsze drogi do Boga.
Przyjmij naszą wdzięczność, ale i żal za wyrządzone krzywdy, złe słowa. Z całego serca pragniemy, abyś odpoczął w czułym objęciu Boga i był szczęśliwy w niebie. Stokroć bardziej niż wtedy, gdy po kolejnej Pierwszej Komunii dzieci, gdy byłeś już wieku ich dziadków, zapowiedziałeś dzieciom prezent-niespodziankę. Nie mogły się doczekać spotkania z Tobą, rozmawiały, co też im proboszcz podaruje, próbowały zgadnąć. A Ty czekałeś na nie przed wejściem do kościoła, uśmiechnięty, radosny i zabrałeś je na wieżę. Wszyscy byliście wówczas tacy weseli, jak tylko mogą być ludzie z Bogiem w sercach, którzy wiedzą, że można wspiąć się wyżej, bliżej nieba.
Będziemy za Tobą tęsknić, ale przecież wierzymy, że po Wielkim Poście zawsze przychodzi czas na radosne Alleluja, więc żegnamy się tylko na chwilę, obyśmy spotkali się wszyscy przed obliczem Boga, w niebie. Amen
Twoi wdzięczni parafianie.
(Zredagowała i odczytała na pogrzebie: p. Monika)